20:03

Refleksje na spontanie - 30 Seconds To Mars „Avalanche” teledysk

Refleksje na spontanie - 30 Seconds To Mars „Avalanche” teledysk

Bracia Leto postanowili świętować drugie urodziny swojego ostatniego albumu „It’s The End Of The World But It’s A Beautiful Day” [recenzja], racząc fanów zupełnie nowym teledyskiem do zamykającego kawałka, będącego jednocześnie moim ulubionym i według mnie „najbardziej marsowym” z całej płyty „Avalanche.

Była to idealna piosenka, aby kontynuować tradycję koncertowych teledysków w stylu „Closer To The Edge” albo „Do Or Die”, zwłaszcza że nie tak dawno Marsi skończyli swoją trasę koncertową, m.in. z kolejnym przystankiem w Polsce. Bardzo lubię te klipy, pełne pozytywnej energii, entuzjazmu i miłości dosłownie wylewających się od fanów w stronę zespołu i vice versa. Szybkie spojrzenie na zapowiedź jednak szybko zweryfikowało oczekiwania. Marsi nie powstrzymali swojej obsesji wokół sztucznie wygenerowanych materiałów, które w ostatnich miesiącach zalały ich social media.

Teledysk obejrzałam w dniu premiery, od razu wiedząc, że drugi i prawdopodobnie ostatni raz zobaczę go wyłącznie dlatego, że wymaga tego research. Minął rok od mojego rantu na AI przy okazji powrotu Linkin Park [klik], więc najwyższy czas, żeby mi się znowu co nieco ulało. Tym razem jednak spróbuję powstrzymać się od rozważań nad etyką używania AI w kulturze i sztuce, choć będzie trudno.

17:00

Chloe Gong „Nieśmiertelne pragnienia”

Chloe Gong „Nieśmiertelne pragnienia”


Tytuł: „Nieśmiertelne pragnienia”

Autorka: Chloe Gong

Liczba stron: 335

Wydawnictwo: MAG

                Sięgając po „These Violent Delights” [recenzja] Chloe Gong, skusiłam się przede wszystkim wizją egzotycznego retellingu historii Romea i Julii z nutką fantastyki. Głównie dlatego dotrwałam też do końca serii. Wrażenia po lekturze były na tyle pozytywne, żeby sięgnąć po „Nieśmiertelne pragnienia”, mimo że nie wiem nic o szekspirowskim „Antoniuszu i Kleopatrze” i mimo że przy poprzednich książkach bardzo szybko musiałam zrewidować swoje oczekiwania o przyjemnym fantasy. Skusiło mnie za to coś, co na pierwszy rzut oka miało łączyć „Igrzyska Śmierci”, Rzym za czasów gladiatorów i  podróże dusz niczym z „Czasu Żniw”.

                Dla wielu mieszkańców San-Er coroczne igrzyska śmierci są jedynym sposobem, by wyjść z nędzy. Dla Calli Tuoleimi – ukrywającej się księżniczki i królobójczyni – jest to przede wszystkim sposób by dokończyć swego dzieła i położyć kres rządom swojego wuja. Dla Antona Makusy – niegdyś ulubieńca królewskiej rodziny, teraz nędzarza i wygnańca – to z kolei jedyna szansa, by utrzymać ukochaną przy życiu. W świecie, gdzie twarze nic nie znaczą, a duch może przeskakiwać z jednego ciała w drugie, nigdy nie wiadomo, komu naprawdę można ufać. Ona ze swego daru nie korzysta. On jest w tym mistrzem. Oboje śmiertelnie skuteczni zmuszeni są współpracować, mimo że zwycięzca może być tylko jeden.