17:04

Serce się zatrzymuje... Alice Oseman "Heartstopper": powieść graficzna i Netflixowa ekranizacja

 

Tytuł: „Heartstopper”

Data premiery: 22 kwietnia 2022

Czas trwania: 8x 26-33min.

W rolach głównych: Kit Connor, Joe Locke, Yasmin Finney, Will Gao, Sebastian Croft

Specjalnie czekałam na ten dzień: 1 czerwca, Dzień Dziecka, początek pride month i wreszcie polska premiera czwartego tomu „Heartstoppera”. Czy są lepsze powody, by pogadać sobie o lekkiej, uroczej, tęczowej historii? Jeśli ktoś nie wskoczył do wagonika prowadzonego przez Alice Oseman i napędzanego przez Netflixa zaraz po premierze jednej z najbardziej ostatnio wyczekiwanych serialowych premier, to dzisiaj właśnie jest idealny moment, by to zrobić.

Nick i Charlie poznają się, gdy zostają usadzeni w jednej ławce. Charlie zmaga się z gnębieniem ze względu na swoją orientację, ale z pomocą grupki najbliższych przyjaciół i wspierającej rodziny jakoś radzi sobie z trudnymi wspomnieniami z poprzedniego roku szkolnego. Nick natomiast jest kapitanem szkolnej drużyny rugby i obraca się wśród popularnych dzieciaków, które prześladowały Charliego. Mimo to chłopcy znajdują wspólne tematy do rozmów, a ich relacja powoli rozwija się z koleżeństwa w przyjaźń, a może i coś większego. Charlie mając z tyłu głowy swoją smutną przeszłość próbuje walczyć z fatalnym zauroczeniem w „największym heteryku”, a Nick powoli zaczyna kwestionować swoją orientację i próbuje zrozumieć rodzące się uczucia, o które do tej pory w ogóle siebie nie podejrzewał.


Nigdy nie pomyślałabym, że ta historia tak bardzo zawróci mi w głowie. Zakładałam, że będzie jak z całą resztą przyjemnych, krótkich seriali o nastolatkach, które robią ciepło na serduszku, ale ostatecznie po seansie dość szybko odchodzą w niepamięć i stają się tylko miłym wspomnieniem, do którego nie wraca się wcześniej niż przed premierą kolejnego sezonu. Zresztą na „Heartstoppera” nie czekałam jakoś specjalnie.  Wiedziałam, że ma się pojawić coś, na co czeka cała masa ludzi i że jest to jedna z tych głośnych premier Netflixa. Tymczasem, mimo wszelkich prób dozowania sobie przyjemności z oglądania, pochłonęłam całość w przeciągu 2-3 dni, po czym nie mogłam przestać o tym myśleć (bądź przeklęty Tik Toku i Twoje słitaśne filmy!). I tak jak wcześniej nie miałam żadnej potrzeby ani chęci kupowania komiksów, od razu zamówiłam sobie całość po polsku, a jednocześnie pochłonęłam wszystkie materiały po angielsku (również w ciągu 3 dni, ale tylko dlatego trwało tak długo, że musiałam iść do pracy) i obecnie jestem w momencie, gdy obejrzałam– tym razem na spokojnie i uważnie–serial drugi raz (kogo ja oszukuję, niektóre odcinki już nawet trzeci). Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło– dobrowolnie i bez konkretnego powodu wrócić do czegoś tak szybko. I niestety obawiam się, że po przeczytaniu polskiego tłumaczenia (które już jest na zaawansowanym etapie), znowu powrócę do Nicka, Charliego i całej reszty. Nie mówiąc już o tym, że intensywnie poszukuję wszelkich możliwości zapoznania się z resztą twórczości Alice Oseman: zarówno z uniwersum „Heartstoppera”, jak i kompletnie nowych historii.


„Heartstopper” jest niezwykle uroczym, ciepłym i otulającym serialem, który od pierwszych minut złapał mnie za serce, wywołał szczery uśmiech, a następnie zupełnie niespodziewany napad wzruszenia, swoistej nostalgii, tęsknoty i smutku. Nie mogę sobie wyobrazić, ile mocniejsze uczucia wzbudzić może wśród ludzi, do których jest głównie adresowany: młodzieży ze społeczności LGBTQIA+, jeśli zrobił wrażenie na takiej starej heteryczce jak ja. Nie wyczułam w nim ani krzty przesady, ani jednej fałszywej nuty. Jestem niezwykle szczęśliwa, że dostali oni tak piękny utwór pokazujący ich reprezentację w sposób, który w końcu nie jest pełny tragedii, smutku i cierpienia, nie epatuje wulgarnością, nie skupia się tylko na dwóch sferach: cielesności albo cierpieniu. Za to daje nadzieję na coś naprawdę pięknego: czyste, romantyczne i niewinne uczucie, spokój i akceptację, odwagę, szacunek i otwartość. Nie dziwię się, że „Heartstopper” wywołuje u nich tak skrajne uczucia: wielką radość podszytą wzruszeniem i smutkiem. I życzyłabym wszystkim, by mogli żyć takim życiem, jak w serialu: pełnym ciepła, zrozumienia i miłości od strony rodziny i przyjaciół.

Oczywiście „Heartstopper” nie jest tylko ładną bajką otuloną puchem słodkości. Wśród tych pięknych, błogich i radosnych momentów nadal opowiada on dość dramatyczną historię, jaką jest przecież dorastanie. Niezwykle podziwiam podejście Alice Oseman do zawartych w fabule tematów. Bo pomimo całego różu i słodyczy „Heartstopper” porusza cały wachlarz niezwykle ważnych i trudnych– zwłaszcza dla ludzi młodych– tematów. Samo dorastanie jest przecież niezwykle trudnym i wymagającym okresem w życiu młodego człowieka, a tu mamy jeszcze homo-, bi- i transfobię, kwestie zdrowia psychicznego, życie w cieniu traumy, zaburzenia odżywiania i OCD, zwłaszcza wśród mężczyzn. Historia nie jest jednak zawalona tragediami liczniejszymi niż liczba postaci na scenie, gdzie pojedynczy bohater zmaga się z nieszczęśliwą miłością, nałogiem, bezdomnością, nieuleczalną chorobą i kometą spadającą mu na głowę („Trzynaście… ekhm… powodów… ekhm…). Dodatkowo autorka zdecydowała się zmniejszyć liczbę drastycznych scen do minimum, a zamiast tego wprowadzić je w dialogach i wspomnieniach, skupiając uwagę akcji przede wszystkim na tych pozytywnych wydarzeniach i postawach. Dzięki temu nadal opowiada o rzeczach trudnych, ale nie epatuje dramą i ostrymi scenami tylko dla wzbudzenia kontrowersji i zyskania rozgłosu pod otoczką „rozpoczynania dyskusji”. Co więcej, gdy sytuacja staje się poważniejsza i ostatecznie Oseman postanawia odbiorcy pokazać coś w czasie rzeczywistym, jest to jeszcze bardziej poruszające, zaskakujące i ostatecznie druzgocące serce. Każdy kolejny rozdział powieści graficznej przynosi coraz więcej tych trudnych momentów, które wywoływały u mnie czysty strach i smutek, zaciskały gardło i wyciskały łzy. A największe wzruszenie i jakiś paradoksalny smutek czułam, patrząc w jak dojrzały i piękny sposób bohaterowie sobie z tymi trudnościami radzą, wzajemnie się wspierając i będąc ze sobą na dobre i na złe. Dlatego jednocześnie boję się kolejnych tomów, następnych sezonów: bo wiem, że bohaterów czekają kolejne, prawdopodobnie jeszcze boleśniejsze trudności, przez które będą cierpieć (a ja razem z nimi), a z drugiej nie mogę się doczekać tych pięknych scen pomocy, oddania i bezwzględnej miłości.

Tytuł: „Heartstopper” tom 1
Autorka: Alice Oseman
Liczba stron: 288
Wydawnictwo Jaguar

Zwykle stronię od komiksów i powieści graficznych: głównie ze względu na być może fałszywe przeświadczenie, że jest to forma bardzo prosta i uboga w treść. Bo przecież ile głębi można pokazać poprzez serię obrazków i dymki z dialogami? Jak zastąpić opisy czy przemyślenia bohaterów, jak nakreślić ich charakter i przeszłość, mieszcząc się w kilku linijkach tekstu? Tymczasem główni bohaterowie „Heartstoppera” czyli Nick, Charlie, a także ich grupka przyjaciół i rodzina są bardziej charakterystyczni i „żywi” niż bohaterowie niejednej beletrystycznej cegły. Każdy kolejny kadr, każdy rozdział dodaje następną warstwę, pozwala poznać ich jeszcze bliżej, tak że nie są oni już płaskimi liniami na kartce papieru. Wystarczy spojrzeć na postać taką jak Tori: kilka kadrów pojawiającej się znikąd dziewczyny, akurat w momentach, gdy Charlie najbardziej potrzebuje swojej siostry i już mamy postać, która pod płaszczykiem opanowania i obojętności pokazuje się jako jedna z najbardziej odpowiedzialnych i troskliwych bohaterów, której nie da się nie lubić. Na pewno dużo pomógł fakt, że najpierw obejrzałam serial, który bardzo dobrze nakreślił sylwetki najważniejszych dla historii postaci, w wielu przypadkach rozwijając je poza ramy komiksu, a także to, że aktorzy wykonali kawał dobrej roboty, wcielając się w bohaterów i dodając im kolejną warstwę. Mimo to powieść graficzna nadal ma wiele do zaoferowania i daje czytelnikowi niezwykle skomplikowane i żywe sylwetki, a dodatki w postaci corocznego Q&A i mini komiksów dziejących się w różnym punkcie na linii czasowej, a nawet w alternatywnych rzeczywistościach, dodaje im kolejnych smaczków.

Tytuł: „Heartstopper” tom 2
Liczba stron: 320


Przed moją Heartstopperową obsesją oprawa wizualna niezbyt do mnie przemawiała. Moja ciemna dusigroszowa strona przekonała mnie, że jeśli już mam wydawać grubą kasę na książki z tak małą ilością liter, to niech chociaż obrazki będą ładne i kolorowe. Dlatego cieszę się, że po graficzną wersję „Heartstoppera” sięgnęłam ze względu na urzekającą fabułę i bohaterów, w których zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Poza tym zaczęłam powoli, czytając fragmenty (a ostatecznie całość) w Internecie. Dość szybko przekonałam się, że śmieję się do ekranu jak głupia, a coś, co miało być tylko szybkim ciekawskim spojrzeniem na oryginał, skończyło się kilkugodzinnym czytaniem w napięciu i obejrzeniem dwóch tomów za jednym posiedzeniem, wsiąkając w rysunki Oseman. Z każdą kolejną stroną dostrzegałam coraz więcej szczegółów, śledziłam wzrokiem latające po stronach listki, pojawiające się zresztą również w serialu.


Tytuł: „Heartstopper” tom 3
Liczba stron: 320


Bałam się, że historia, która tak bardzo mnie zauroczyła w angielskiej wersji, w polskim tłumaczeniu będzie zbyt niezręczna, przesłodzona i ogólnie nie do zniesienia. Podobnie jak przekleństwa w obcym języku niosą za sobą lżejszy przekaz, tak samo rozmowa o trudnych tematach czy kwieciste wyznania miłości są dla mnie dużo bardziej przystępne niż po polsku. Całe szczęście polska wersja nie wzbudza aż takiego zażenowania, jak się bałam, wręcz zaskoczyła mnie dość dokładnym przekładem zarówno treści, jak i klimatu, a przy okazji nauczyła kilku fajnych zwrotów. Choć muszę przyznać, że oglądanie brytyjskich chłopców w strojach do rugby klnących jak polscy szewcy jest dość zabawne.

Jeśli jednak nie chcecie inwestować w papierowe wersje, a znacie angielski na przyzwoitym poziomie, bardzo polecam przeczytać „Heartstoppera” po angielsku na ogólnodostępnych portalach, jak Tumblr, czy Tapas. Jak to bywa przy powieściach graficznych, tekstu nie jest tu zbyt dużo (ale treści w bród), a język jest przystępny i niezbyt skomplikowany, więc przeciętna znajomość angielskiego, zwłaszcza potocznego, powinna wystarczyć, by w pełni móc cieszyć się tą historią. Swoją drogą jest to świetny początek przygody z czytaniem po angielsku. Tym większe podziękowania należą się Oseman, która mimo tak dużego sukcesu i publikacji komiksu w formie papierowej, nadal zdecydowała się publikować kolejne rozdziały za darmo w Internecie. Tym bardziej polecam czytać „Heartstoppera” na Tapas: my mamy świetny content za darmo, a każde wyświetlenie jest miłym gestem wdzięczności w postaci ułamka grosika dla autora.

Tytuł: „Heartstopper” tom 4
Liczba stron: 384


Netflix po raz kolejny zdecydował się na młodych i raczej mało znanych aktorów w obsadzie. Cieszę się, że w końcu nadeszły te czasy, gdy powoli odchodzi się od zatrudniania trzydziestolatków do ról licealistów. W „Heartstopperze” mamy do czynienia z nastolatkami (choć i tak kilka lat starszymi niż grani przez nich bohaterowie) i wyraźnie czuć w produkcji tę świeżą, młodą krew. Co jeszcze ważniejsze, zwłaszcza dla społeczności LGBTQIA+, w queerowe postacie wcielają się queerowi aktorzy. Myślę, że wiele z tego zawdzięczać trzeba samej Oseman, która sama jest młodą, choć już utytułowaną autorką LGBTQIA+, wiedzącą dokładnie, czego potrzeba młodzieży, zwłaszcza tej nieheteronormatywnej: jakiej reprezentacji potrzebują, czego brakuje w popkulturze przesiąkniętej „tradycyjnym” modelem związku. A serial tylko dodał kolejną warstwę wizualną, dając życie w papierowym postaciom za pomocą równie inkluzywnej obsady i całej ekipy zza kamer, zapraszając do tworzenia serialu innych młodych, dobrze rokujących artystów, choćby do tworzenia ścieżki dźwiękowej. Dzięki temu cały serial jest spójną klimatem całością na wszystkich poziomach: fabularnym, technicznym, klimatycznym. Po raz kolejny: trudno doszukać się tu jakiegoś fałszu, zgrzytu; wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce, tworząc wspólnie przeuroczą, kolorową układankę.

Szczerze zakochałam się w tej historii i nie jest to uczucie takie, jakim darzę na przykład „Jeszcze nigdy”, które również cenię z niezwykłe ciepło, ale przede wszystkim za jego humor. „Heartstopper” nie jest „śmieszny”, jest… pocieszający. Nieważne, ile razy oglądałabym zlepki scen, śmieję się jak głupia i nie mogę tego powstrzymać. Nawet nie chcę. Chyba nigdy nie kibicowałam żadnej parze tak bardzo jak Nickowi i Charliemu. Nie zniosłabym, gdyby coś złego im się stało, zarówno tym komiksowym, jak i serialowym. Jak ja ich uwielbiam!!! Alice Oseman stworzyła coś, co miało reprezentować tych niereprezentowanych, dawać ukojenie i radość, umilać czas zarówno jej, jak i czytelnikom. Może właśnie dlatego ta historia tak się udała: gdyż od początku wiedziano, co ma za sobą nieść. Netflix za to postarał się (dla odmiany) jak najwierniej przenieść powieść graficzną na ekran, zmieniając to i owo, ale utrzymując i podkreślając to, co najważniejsze: klimat i reprezentację. Nie mogę się doczekać kolejnych sezonów, jak i kolejnych odsłon komiksu i– co najważniejsze– mam dobre przeczucia.





źródła zdjęć:
https://www.netflix.com/tudum/articles/heartstopper-season-1-netflix-recap
https://lubimyczytac.pl/

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku!
Jeśli znalazłeś się aż tutaj, będziemy wdzięczni, jeśli wyrazisz swoje skromne zdanie. Our humble opinions jest w końcu "our". :)