
Bracia Leto postanowili świętować drugie urodziny swojego ostatniego albumu „It’s The End Of The World But It’s A Beautiful Day” [recenzja], racząc fanów zupełnie nowym teledyskiem do zamykającego kawałka, będącego jednocześnie moim ulubionym i według mnie „najbardziej marsowym” z całej płyty „Avalanche”.
Była to idealna
piosenka, aby kontynuować tradycję koncertowych teledysków w stylu „Closer
To The Edge” albo „Do Or Die”, zwłaszcza że nie tak dawno Marsi skończyli swoją
trasę koncertową, m.in. z kolejnym przystankiem w Polsce. Bardzo lubię te
klipy, pełne pozytywnej energii, entuzjazmu i miłości dosłownie wylewających się
od fanów w stronę zespołu i vice versa. Szybkie spojrzenie na zapowiedź
jednak szybko zweryfikowało oczekiwania. Marsi nie powstrzymali swojej obsesji wokół
sztucznie wygenerowanych materiałów, które w ostatnich miesiącach zalały ich
social media.
Teledysk obejrzałam w dniu premiery, od razu wiedząc, że drugi i prawdopodobnie ostatni raz zobaczę go wyłącznie dlatego, że wymaga tego research. Minął rok od mojego rantu na AI przy okazji powrotu Linkin Park [klik], więc najwyższy czas, żeby mi się znowu co nieco ulało. Tym razem jednak spróbuję powstrzymać się od rozważań nad etyką używania AI w kulturze i sztuce, choć będzie trudno.