„Nowego roku
mamy już tydzień, a mi nagle zachciało się podsumowań. Jakbym nie mogła dać
spokoju i pozwolić mu odejść w niepamięć. Dlatego nie zamierzam już go tu na
siłę trzymać, bo trochę się z rokiem 2015 zaczynają rozpychać, szturać i
przeszkadzać i przedstawiam Wam moje czytelnicze podsumowanie anno domini 2014.”
Tak właśnie
miała zacząć się notka podsumowująca moje dokonania w 2014 roku. HAHAHA, ale
dobre. Minął więc MIESIĄC nowego roku, a ja dalej trzymam ten stary i nie
pozwalam mu odejść. Ale wystarczy- zdjęcia w końcu zostały zrobione, już nie
mogę się wymigiwać, że jest ciemno lub że mi się nie chce. :D
W tym, a
właściwie tamtym roku, udało mi się przeczytać 27 książek. Szczerze, to
myślałam, że będzie gorzej, więc jestem mile zaskoczona. Regres nie jest zbyt
duży, trzymam się normy, a i tak teoretycznie statystycznie zapewniłam sobie
spokój prawie do pięćdziesiątki, jeśli chodzi o polskie czytanie. Łącznie dało
mi to 9465 stron, co miesięcznie daje średnio 2,25 książki i 788,75 strony, a
dziennie ok. 26 stron. Wydaje mi się, że znaczną część moich książek Wam
zrecenzowałam (nie ma co pisać o lekturach, ja to robię z przyjemności, proszę
Państwa, a szkolne książki nie dość, że trudno się czyta, to po co uświadamiać
uczniów i zniechęcać ich do lektur tym bardziej- niech żyją w błogiej
nieświadomości, a później niech przeżyją szok, a co!). Oczywiście recenzje Wam
podlinkuję- wystarczy kliknąć w tytuł albo zajrzeć do nowości, świeżynki na
blogu- alfabetycznego katalogu.
2. Stanisław
Wyspiański „Wesele”
3. Patrick
Süskind „Pachnidło” (Die Geschichte eines Mörder- uwielbiam niemiecki tytuł I
mówcie, co chcecie, ale ja ten język nawet lubię :D moja nauczycielka byłaby ze
mnie dumna)
4. Arthur
Conan Doyle „Studium w szkarłacie”
5. Stefan
Żeromski „Ludzie bezdomni”
8. Stefan
Żeromski „Przedwiośnie”
9. Arthur
Conan Doyle „Znak czterech”
16.
Orson
Scott Card „Zaginione wrota”
20.
Witold Gombrowicz „Ferdydurke”
21.
Oscar
Wilde „Portret Doriana Graya”
22.
Cassandra
Clare “Miasto kości”
24. Hanna
Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem”
Podobnie jak w
poprzednim roku, chciałabym zrobić krótkie zestawienie, rozdać pewnego rodzaju
nagrody temu, co mnie wzruszyło, zaskoczyło, rozbawiło lub wkurzyło (macie
pomysł na nazwę i/lub wygląd nagrody- piszcie!). Tak więc nie przedłużajmy, bo
to nie Telekamery czy Oscary.
·
Książka Roku- miałabym co najmniej dwa typy, ale
już dawno postanowiłam, że lepiej nagrodzić więcej, niż wszystko dać jednej
pozycji. Dlatego też nagrodę naprawdę zasłużenie otrzymuje Samantha Shannon i
jej „Czas żniw”- w sumie aż dziwne, że miałam jakieś wątpliwości. Jest to
jedyna książka, za którą wyglądam za każdym razem w empiku i siedzę jak na
szpilkach, by polecieć do księgarni kupić drugi tom.
·
Książkowe Zaskoczenie Roku- tu już w lutym
miałam swojego faworyta, więc spełniam dane sobie i innym słowo: Scott Westerfeld
i „Lewiatan”- kto by pomyślał, że coś takiego mi się spodoba? A co? A dzięki
temu zupełnie inaczej patrzę na książki, w których technologia jest trochę
bardziej zaawansowana niż przeciętny laptop czy samochód.
·
Książkowy Gniot Roku- Panie Card, przykro mi,
ale swoimi „Zaginionymi wrotami” nie zrobił Pan na mnie żadnego wrażenia i
teraz trochę się boję inwestować w inne Pańskie książki.
·
Film Roku- tu nie mam wątpliwości: „Gwiazdnaszych wina”- to dlatego nie dałam tego jako najlepszej książki. Film nie miał
w tym roku żadnej większej konkurencji, mimo że w kinie byłam i to nawet nie
raz. Może dobrze dla GNW, że „Hobbit” dopiero przede mną (już za mną XD). Może
dobrze dla GNW, że „Kosogłos” był taki letni. W sumie było tak, jak z Książką
Roku- „Gwiazd naszych wina” po prostu nie musiało bać się w tym roku
konkurencji, skoro obejrzałam go dwa razy z kawałkiem i przy każdym momencie
ryczałam jak bóbr.
·
Najgorszy Film Roku- znowu nie ma takiego
gniota, żebym dała tę zaszczytną nagrodę jednoznacznie. Choć nie! jest „Miasto
44”, które kompletnie do mnie nie trafiło, więc na potrzeby kategorii, uznajmy
to za gniot, a co gorsza- przereklamowany, opiewany wszem i wobec gniot.
·
Serial Roku- tu Was zapewne zaskoczę. W tym roku
nie miałam szans na porządne zasiądnięcie przed telewizorem lub komputerem i
odpalenie porządnego, popularnego lub nie, amerykańskiego/brytyjskiego serialu.
Ale jest coś, co mnie totalnie urzekło i co jest zdecydowanie ekranowym
zaskoczeniem roku, kompletnym objawieniem. Jak dobrze, ze Jedynka zrezygnowała
z „Mody na sukces”, skoro zamiast tego mamy „Wspaniałe stulecie”. Genialny,
wciągający po uszy turecki serial historyczno-kostiumowy o sułtanie Imperium
Osmańskiego i jego dworze. Pełno tu intryg, spisków, zwrotów akcji i napięcia.
Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego mnie zainteresuje i wciągnie. Jest tak,
jak kilka lat temu z „Filarami ziemi” (TVP1 wtorek 20:25- w końcu!) - choćby
się paliło i waliło, przychodzę do szkoły i w kurtce, buciorach, z plecakiem na
plecach i językiem na brodzie ładuję się na kanapę i patrzę w ekran jak
urzeczona. Aż sama się z siebie śmieję. Jeśli nie słyszeliście lub nie
widzieliście serialu- przykro mi, ale po 50 wyemitowanych odcinkach pewnie
ciężko będzie się połapać. Ale jeśli choć trochę Was zainteresowałam, to macie
co nadrabiać. Patrząc na mój wywód, chyba będę musiał przysiąść i skrobnąć Wam
coś więcej na ten temat, bo to tylko marna cząstka tego, co chciałam przekazać.
·
Artysta Roku- prym dalej wiedzie Ed Sheeran-
faza wróciła rok temu, ma się dobrze i nie zamierza odpuścić. O „I See Fire”
nie wspominam, bo to było dawno i nieprawda, ale dużo zawdzięczam tej piosence
(choćby wygraną w pokazie talentów i kilka nagród)- teraz nadszedł czas „All Of
The Stars”, które ubóstwiam (a Youtube mi taki dobry instrumental zablokował, że
nie mogę śpiewać), jak i „Thinking Out Loud”, przy którym przypominają mi się
stare dobre czasy, gdy byłam piękna i młoda i trochę o siebie dbałam, tańcząc
rumbę do takich kawałków na kursie tańca (ja chcę iść na kurs, teraz zaraz!).
Ale mnie wczoraj kusiło, żeby porywalizować wczoraj o ostatnie bilety do
Warszawy.
·
Album Roku- tu nie ma zaskoczenia. Po prostu: Ed
Sheeran „X”
·
Reaktywacja Roku- trochę się nad tą kategorią
zastanawiałam, bo ostatnio wróciłam do kilku zespołów, które lubiłam, ale o
których zapomniałam i nie wyszukiwałam ich piosenek. I jest mi naprawdę
przykro, że muszę odebrać tę nagrodę Fall Out Boy, którzy ostatnio cały czas
chodzą mi po głowie i których słucham namiętnie, ale niestety moja historia na
You Tubie nie kłamie. Najczęściej przesłuchiwaną playlistą jest ta z
piosenkami… Ylvisa. Tak wiem, faceci od lisa. Ale odkąd światło dzienne ujrzało
„Trucker’s Hitch”, później „Mr. Toot”, a w końcu „I Will Never Be A
star”(genius!!!), „Yoghurt” i „Intolerance” (gienius x2!!!), to co mogę zrobić?
Co mogę zrobić, jeśli i ich nowe kawałki, a nie mówię o tych starszych, są tak
zabawne, a przy tym tak dobre technicznie?. „Jan Egeland” rulez, „Someone Like
Me” rulez, „Stonehenge” rulez, „Pressure” rulez, no i w końcu świąteczne „Da vet du at det er Jul” (by się wydawało, że
chociaż to na serio zrobią, ale jakże!). Nie zastanawiałabym się, gdybym mogła
kupić ich krążek, a na koncert poszłabym pierwsza. A tak… cóż, zostało mi
zapętlanie playlisty przy odrabianiu fascynujących zadań z matematyki. Takie
moje małe guilty pleasure. :D
Został jeszcze
stosik, ale dlatego, że bardzo długo nie pokazywałam Wam moich zdobyczy, a
książki jakoś tak same się kupowały, podzielę się tylko tymi najnowszymi:
gwiazdkowymi i pogwiazdkowymi.
Kto powie, co czytam na moim Kindelku? |
·
Philippa Gregory „Złoto głupców”- prezent od
brata (ekhm, Mikołaja oczywiście)
·
Sarah J. Maas „Szklany tron”- to akurat prezent
dla brata ode mnie, ale co ja poradzę, że mam lepszy książkowy refleks od
niego? Takie było założenie: że teoretycznie to jego książka, ale kupiona też z
myślą o mnie. ;) Darka z Więcej Książków- jeszcze raz dziękuję za rekomendację.
·
Gena Showalter „Alicja w krainie zombie”- coś
słyszałam o tej książce, dobre i złe rzeczy, a że w „Oszołomie” rzucili akurat
wyprzedaż taniej książki, to chwyciłam.
·
Erin Morgernstern „Cyrk nocy”- też słyszałam o
tej książce i też dobre rzeczy. I tak- też była w Auchanie za dyszkę.
·
Andrzej Sapkowski „Sezon burz” i „Ostatnie
życzenie”- książki brata, ale mam zamiar zabrać się za klasyki. A że po
promocji, to czemu nie zacząć kolekcjonować teraz?
·
No i nie mogę zapomnieć o mojej multiksiążce,
czyli Kindle Paperwhite, który dostałam pod choinkę. Na początku myślałam, że
chusteczki do czyszczenia ekranów to tylko żartobliwa aluzja do stanu mojej
komórki i laptopa, ale nie… Gdybyście widzieli moją minę, jak otwierałam paczkę
i bawiłam się we włączanie i wyłączanie, i oglądanie wygaszaczy. Kindelek już
jest podpisany i powoli, acz nieubłaganie zapełniany.
Czy mogłabym zapomnieć o kolegach po fachu? Oczywiście, że nie. Do tych blogerów, których polecałam Wam w tamtym roku, doszło kilku naprawdę wartościowych ludzi, zarówno z blogosfery, jak i z książkowej części You Tube'a, w który wiągnęłam się na całego. I mimo
że te rekomendacje zbyt wiele w ich sytuacji nie zmienią- to oni mogą
wypromować mnie, a nie ja ich XD- to jednak warto wspomnieć o tych, których
odkryłam w tym roku i czytam regularnie. Wszyscy są świetni, niezwykle charyzmatyczni
i uwielbiam ich sposób pisania i mówienia. No i moja nowa miłość: tagi! Polecam gorąco gorąco gorąco!!!
Nie chcę sprawdzać, jak bardzo się rozpisałam, bo wiem, że jest tego
zdecydowanie za dużo. Ale podsumowanie roku to podsumowanie roku. Jeśli chodzi
o jakieś założenia, wyzwania, które sobie postawiłam w 2015 roku, to nigdy nie
robię takich rzeczy na piśmie, oficjalnie, publicznie. Chcę czytać tyle, ile
będę mogła, zobaczyć kilka fajnych filmów, poznać trochę nowej muzyki i może
wreszcie wybrać się na jakiś porządny koncert. Czyli w sumie to samo, co od
kilku lat. Ten rok jest jednak wyjątkowy i bardzo intensywny, dlatego tym
bardziej nie nastawiam się na nic konkretnego- do maja jestem zniewolona przez
maturę, a później zobaczymy, jak będą wyglądały te moje najdłuższe wakacje w
życiu. Czas zabrać się do nauki, zwłaszcza że studniówka już za mną i do
najważniejszych egzaminów życia zostało około 90 dni. Wszystkie ambitne plany i
marzenia niech poleżą spokojnie do końca maja. Jedyne, czego mi potrzeba, to
czas: na obowiązki,, a przede wszystkim na odpoczynek i właśnie tego czasu
wszystkim Wam życzę.
Bardzo długie podsumowanie roku, przyznam sie, że nie czytalam całości, ale chyba się na mnie nie obrazisz? Gratuluje Ci. Nie wiem jak to wyszło u mnie ponieważ ja takiego czegoś nie byłam w stanie zrobić.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się nie gniewam, samej tez czasem mi się nie chce tego czytać. XD
Usuń