20:40

Kenneth Boegh Andersen i jego „Uczeń diabła”, czyli jak doprowadzić Diabła do szału.

Kenneth Boegh Andersen i jego „Uczeń diabła”, czyli jak doprowadzić Diabła do szału.
Tytuł: „Wielka wojna diabłów: Uczeń Diabła”
Autor: Kenneth B. Andersen
Liczba stron: 364
Wydawca: Jaguar

                Pierwotnie „Uczeń Diabła” został pożyczony z myślą o moim bracie. Książka jednak długo czekała w szafce nietknięta, dlatego z ciekawości przeczytałam opis z tyłu okładki, który bardzo mnie zaintrygował. Chłopiec tak miły, że starszym paniom zbiera się na mdłości? Chłopiec, który przez pomyłkę trafił do Piekła, gdzie nawet sam Lucyfer nie może sobie z nim poradzić? Brzmiało ciekawie. Wzmianka o tym, że Kenneth Andersen uznawany jest za duńskiego króla fantastyki tylko zwiększyła mój apetyt na tę powieść. A że przy okazji odłożyłam na później czytanie lektury z polskiego, która za mną w ogóle nie przemawia… same plusy!


                Trzynastoletni Filip Engell (po duńsku „anioł”) jest naprawdę bardzo dobrym i miłym chłopcem. Każdego broni, jest pomocny, odrabia lekcje na zapas i w ogóle jest wcieleniem anioła. Nigdy nie kłamie, przez co niestety nie ma przyjaciół. W dodatku pewien chłopak, ucieleśnienie samego diabła i postrach całej szkoły, niejaki Søren, uwziął się na niego i obrał go jako „skazańca tygodnia”. Jednak po przedwczesnej śmierci Filip wcale nie trafia do Nieba. Ląduje przed piekielnymi bramami, skąd prowadzony jest do samego Lucyfera. Okazuje się, że władca Piekieł jest chory, wręcz umierający, a na swego następcę wybrał najokrutniejszego człowieka, jakiego kiedykolwiek nosiła Ziemia. Przez pomyłkę umarł nie ten chłopiec!  Diabeł nie ma jednak sposobności i czasu, by ten błąd odkręcić. W ostateczności postanawia, ze to Filip zostanie Lucyferem Drugim. Najpierw trzeba jednak wydobyć na wierzch jego podłą naturę.