Tytuł: “Gwiazd naszych wina” (“The Fault In Our
Stars”)
Data premiery: świat:
16 maja 2014, Polska: 6 czerwca 2014
Gatunek: dramat, romans
Czas trwania: 125 min
Wytwórnia: 20th Century Fox
Reżyseria: Josh Boone
Scenariusz: Scott
Neustadter, Michael H. Weber
W rolach głównych: Shailene
Woodley, Ansel Elgort, Willem Dafoe
Na podstawie książki Johna
Greena „Gwiazd naszych wina” („The Fault In Our Stras”)
Traf
tak chciał, że w dniu, gdy zaczęłam i gdy kończyłam czytać „Gwiazd naszych
wina”, był jeden z ostatnich seansów ekranizacji w kinie. Oczywiście nie
zastanawiałam się długo, zarezerwowałam najlepsze miejsce, jakie znalazłam (bo
sala była wypełniona prawie po brzegi) i kilka godzin później gnałam już na
złamanie karku, by przypadkiem się nie spóźnić. W ten oto sposób na własne
życzenie naznaczyłam początek wakacji czerwonymi oczami, cieknącym nosem i
chorobliwym udawaniem, że jednak nie płaczę.
"It's a metaphor..." |
Rzadko zdarza się, że jakaś ekranizacja mnie zawodzi
i uważam ją za nieudaną. Dlatego też najczęściej dana ekranizacja jest
najlepsza ever dopóki nie obejrzę innej. Dlatego nic by nie znaczyło, gdybym
powiedziała, że to najlepsza ekranizacja, jaką widziałam. O wiele bardziej wymowne będą słowa, że jest
to jedno z najdokładniejszych, jeśli nie najdokładniejsze przeniesienie książki
na ekran. Dawno nie widziałam filmu, który zgadzałby się w takim stopniu z
pierwowzorem. W całej historii osoby, które czytały książkę, mogą dostrzec
kilka zmian, które jednak nie rażą, może nawet czasem wyszły na dobre, bo nie
rozdrobniły fabuły o nowych bohaterów czy nowe, nie aż tak ważne wydarzenia,
sprawiły, że romantyczna scena była jeszcze bardziej romantyczna, a zaskakujący
zwrot akcji jeszcze bardziej zaskakujący. Poza tym zmniejszyły szansę na skołowanie
ludzi, którzy nie zaznajomili się przed seansem z powieścią. O wiele bardziej
rzucają się w oczy takie rzeczy, jak niemal w stu procentach oryginalne kwestie
wypowiadane przez bohaterów. Tak, w większości przypadków można śledzić film z
książką w ręku, co się chwali. Myślę, że taka dokładność w dużej mierze
przyczyniła się do tego, że emocje przeżywane podczas czytania nie osłabły
podczas oglądania: Wieczór Rozbijania Pucharów był zabawny, kolacja w
Amsterdamie romantyczna, rozmowa z Van Houtenem wybuchowa, a koniec… no cóż,
rozbrajający do takiego stopnia, że choćby udało mi się nie ryczeć przez cały
film, to i tak musiałabym się poddać i jednak wyjść z podpuchniętymi oczami
(dobrze, że nie byłam jedyna).
Patrick- niby nikt ważny, a jednak genialny. |
Trochę czytałam o wątpliwościach co do obsady,
zwłaszcza Hazel. Nie ustosunkuję się do nich, gdyż nie widziałam wcześniej
żadnego filmu z Shailene Woodley, z Anselem Elgortem zresztą też nie. Może i
dobrze, bo kto wie, jak odebrałabym ich po obejrzeniu czegoś innego? A tak
oboje podpasowali mi od razu i zaskarbili moją przychylność. Tak, jak książkowy
Gus od razu zaskarbił moją sympatię, tak i ten filmowy od razu mnie ujął: swoim
uśmiechem, swoimi minkami i całą resztą. Według mnie oboje spisali się na medal
i odwzorowali postacie tak, jak
oczekiwałam. Willema Dafoe znam tylko i wyłącznie
z „Wakacji Jasia Fasoli”. Dostrzegam podobieństwo między postacią Houtena a
reżysera Carsona Clay’a- jak się okazuje wraz z rozwojem sytuacji ani jeden,
ani drugi zbyt miłym człowiekiem nie jest (co później i tak się zmienia), ale
nadal mamy tu do czynienia z dramatem i głupiutką komedią. Dafoe odnalazł się i
tu, i tu, mogę więc przypuszczać, że jest co najmniej niezłym aktorem. Powtórzę
się już któryś z kolei raz, ale w tej chwili nie mogę odnaleźć w pamięci innych
aktorów, którzy mogliby wcielić się w jakąkolwiek rolę w „Gwiazd naszych wina”
oprócz tych obsadzonych. I zamierzam w przyszłości zaznajomić się z trochę
obszerniejszym fragmentem filmografii niektórych z nich.
Jedna z tych zabawniejszych scen -ma tym większe znaczenie, bo rozładowuje na chwilę powagę, jaka narasta pod koniec filmu... |
O soundtracku mogłabym się roztkliwiać pewnie równie
długo, jak nad samym filmem. Zaczęło się od kawałka One Republic z traileru, na
których ostatnio powróciła u mnie faza. Poza tym nadal mam sentyment do Birdy,
której choćbym nie słuchała od wieków, to i tak będę ją lubić za tych kilka
dobrych i bardzo ważnych dla mnie piosenek. No i na koniec zostaje nasz kochany
Ed Sheeran, który od dłuższego czasu nie schodzi u mnie z piedestału. Tak
bardzo chciałam zostać w tej sali i przesłuchać całą „All Of The Stars”. Ale
spoko, teraz się katuję już poza kinem… do tego stopnia, że ostatnio o mało co
nie spóźniłam się na film, bo siedziałam w Empiku, w którym leciało na okrągło
„X”. W tej chwili tak dla przypomnienia puściłam sobie ścieżkę dźwiękową z
„Gwiazd naszych wina” i mogę tylko powiedzieć, że dawno tak miło nie słuchało
mi się muzyki.
Tak jak do książki, tak i do filmu mam zamiar kiedyś
powrócić. Myślę, że już na zawsze pozostanie do niego jakiś sentyment, który
jeszcze długo nie pozwoli mi się nim znudzić. „Gwiazd naszych wina” zaoferowało
mi w tak krótkim czasie wiele uśmiechu, żartów, a także smutku i wzruszeń.
Myślę, że tak jak książka jest bardzo dobrze wyważoną powieścią dla młodzieży,
która wszystkiego daje w odpowiednich proporcjach, tak film zachowuje
odpowiedni umiar w poszczególnych składnikach i oferuje widzom naprawdę dobre,
miłe kino. Czy jest to dzieło godne największych laurów? Zapewne nie. Co wcale
nie zmienia faktu, że jest świetnym sposobem na spędzenie czasu: czy dlatego,
ze chcemy się odprężyć, czy żeby się pośmiać, czy żeby popłakać. Ładnie wymierzony, skrojony i wykończony
film, który powinien podpasować wielu osobom.
A ja wciąż nie miałem okazji obejrzeć tego filmu, choć bardzo chcę :c Na kino już się chyba nie załapię, pozostaje mi czekać na premierę DVD ;)
OdpowiedzUsuńrevievv
wciąż się zbieram by przeczytać :) poczekam aż opadnie szał-ciał na tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńByłam na filmie jeszcze w zeszłym miesiącu ze znajomymi i dawno mi się film na podstawie książki tak nie spodobał. Łzy pod koniec popłynęły, a ja rzadko płaczę na filmach ;) I absolutnie kocham soundtrack, z kolegą po seansie wysyłaliśmy sobie linki do piosenek xD
OdpowiedzUsuń