21:21

Uwierz, kochaj, walcz o duszę...- "Intruz"

Uwierz, kochaj, walcz o duszę...- "Intruz"

Tytuł: “Intruz” (“The Host”)
Data premiery: świat: 22 marca 2013, Polska: 5 kwietnia 2013
Gatunek: thriller, romans, sci-fi
Czas trwania: 2h 5 min
Wytwórnia: Monolith Films
Reżyseria: Andrew Niccol
Scenariusz: Andrew Niccol
W rolach głównych: Saoirse Ronan, Jake Abel, Max Irons, Diane Kruger
Na podstawie książki Stephenie Meyer „Intruz” („The Host”)

Od kiedy dwa lata temu w wakacje przeczytałam „Intruza” i dowiedziałam się, że planowana jest nie tylko kontynuacja, ale też adaptacja filmowa, czekałam czasem z większą, czasem mniejszą niecierpliwością na ekranizację. Dlatego też, gdy tylko nadarzyła się okazja tydzień temu w sobotę, by pójść do kina, bez wahania zabrałam ze sobą mamę (która też „Intruza” przeczytała), by zobaczyć, jak to wszystko wyszło. Wiązałam duże nadzieje z tą produkcją. Książka jest o wiele lepsza i oryginalniejsza niż saga „Zmierzch” i według mnie to ona powinna- przynajmniej na razie- być wizytówką pani Meyer. Wierzyłam więc, że ludzie przyłożą się do adaptacji równie mocno, jak do filmowego „Zmierzchu”, jeśli w ogóle nie mocniej. Niestety, delikatnie mówiąc, na filmie zawiodłam się przynajmniej w stopniu lekkim.

18:08

Wielki Brat patrzy…- George Orwell „Rok 1984”

Wielki Brat patrzy…- George Orwell „Rok 1984”
Tytuł: „Rok 1984”
Autor: George Orwell
Liczba stron: 348
Wydawca:  Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA
                                          
                Zaczęło się od pracy z polskiego na święta. Każdy miał wybrać jakąś książkę z XX/XXI w. z listy, przeczytać ją w przerwie świątecznej i napisać sprawozdanie. Broniłam się rękami i nogami przed tą pozycją, próbowałam namówić się do innej powieści, „Rok 1984” był dla mnie ostateczną ostatecznością. Nie miałam żadnego zamiaru czytać o alternatywnej przeszłości, o komunizmie, podludziach, nadludziach i polityce. Nie pałam do historii wielką sympatią, więc z własnej woli nie sięgam po książki, by zgłębiać tajemnice sprzed lat. W polityce też nie siedzę i jak na razie nie jest to dla mnie na tyle interesujące, by czytać o problemach politycznych. A na to wszystko się zanosiło. I wtedy spośród około dziesięciu książek wybrałam trzy: „Imię róży” Umberto Eco, „Sto lat samotności” Gabriela Garcia Marqueza i właśnie „Rok 1984”. Dość szybko odpadło „Imię róży": nie widziało mi się czytać 700 stron opowiadających o drastycznych wydarzeniach w zakonie, w dodatku dziejących się tylko na przełomie tygodnia. „Sto lat samotności” również dość szybko odrzuciłam po nieudanych próbach dostania książki. „Rok 1984” stał się więc moją jedyną, ostateczną ostatecznością. Zasiadłam do lektury z myślą, by jak najszybciej przez to przebrnąć, napisać cokolwiek w sprawozdaniu i mieć tę męczarnię za sobą. I co się okazało?