21:18

Joss Stirling "Kim jesteś, Sky?"



Tytuł: „Kim jesieś, Sky?”
Autorka: Joss Stirling
Liczba stron: 280
Wydawca: Akapit Press

                Po „Kim jesteś, Sky” sięgnęłam przede wszystkim dlatego, że była pod ręką w momencie, gdy nie za bardzo wiedziałam, na co mam ochotę. A że słyszałam trochę pochlebnych opinii na temat tej serii, postanowiłam spróbować. Nie czytając nic o jej treści, oczekiwałam przyjemnej młodzieżówki z być może głębszym sensem. A co dostałam?


                Życie Sky Bright zaczęło się praktycznie dopiero w wieku sześciu lat: wszystko przed tym okresem wraz z jej prawdziwą tożsamością pozostaje dla dziewczyny tajemnicą. Na szczęście teraz ma kochających, nieco zwariowanych rodziców zastępczych, ciekawe życie pełne kultury i sztuki, a także miłość i talent do muzyki.  Tym razem los rzuca Brightów z deszczowej Wielkiej Brytanii do górskiego miasteczka w USA. Sky nawet nie wie, jak blisko odkrycia prawdy o swojej przeszłości znalazła się na drugim końcu świata.


                Jak już powiedziałam, spodziewałam się powieści, która wśród opisów nastoletniego życia dotknie nieco trudniejszych tematów. W przekonaniu utwierdził mnie prolog, który mimo niewielkich rozmiarów naprawdę mnie zachęcił. Niestety każda kolejna strona brutalnie mi uświadamiała, że trafiłam na kolejną opowiastkę o miłej cichej dziewczynie i niegrzecznym chłopaku. Aż miałam ochotę rzucić to wszystko po około ćwierci powieści. Ale zupełnie niespodziewanie pojawił się wątek fantastyczny. To było jak grom z jasnego nieba, ale podziałało i dałam powieści jeszcze jedną szansę. Szybko jednak fantasy okazało się powtarzalnym i niestety bardzo średnim paranormal romance, który nie zaskakuje niczym odkrywczym. Coś uszczknięte ze „Zmierzchu”, coś podebrane od „Zostań, jeśli kochasz”, odrobina „Alicji w krainie zombi” czy czegokolwiek innego. Nawet wyrafinowane metafory o sztuce i ścieżkach dźwiękowych życia nie ratowało, a wręcz przyprawiało o mdłości.


                Tempo powieści jest bardzo nierówne. Przez większość książki nie dzieje się prawie nic, ktośtam mruknie, że bad boy, w którym główna bohaterka niby się nie kocha, jest naprawdę bad, jakieś napięcie jest budowane, ale ciągłe kizi-mizi i wyznania bezgranicznej miłości skutecznie je burzą, gdy nagle wszystkie dynamiczne momenty upchane są pod sam koniec historii. I może bym to wybaczyła, bo nie ukrywajmy, ale bardzo dużo powieści ma taką budowę i nie psioczę z tego powodu, ale tu gwoździem do trumny jest sama końcówka, a raczej dwa ostatnie punkty kulminacyjne. Dlaczego? Jeden następuje praktycznie bezpośrednio po drugim, z jakimś niewielkim przestojem pomiędzy potrzebnym na ujawnienie wszystkich kart. Co gorsza przebiegają one niemal identycznie. Po prostu nie! O jedną „kulminację” za dużo!


                „Kim jesteś, Sky?” okazało się bardzo średnią „średniawką”. Podobno druga część jest lepsza, ale mi, szczerze mówiąc, zupełnie przeszła ochota na tę serię. Chyba wolałabym przeczytać po raz kolejny „Zmierzch”. A najlepiej zatarła odczucia po lekturze jakimś porządnym fantasy lub akcyjniakiem.

3 komentarze:

  1. Mam tę książkę w planach, słyszałam o niej wiele dobrego. Szkoda, że Ci się średnio podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczekiwałam, szczerze mówiąc czegoś lepszego, ale nie będę traciła czasu na coś tak banalnego. Doceniam Twoje ostrzeżenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuch... Coś czuję, że chyba nie będę ryzykować sięgnięciem po tę książkę. Jestem już trochę znudzona takimi historiami.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Jeśli znalazłeś się aż tutaj, będziemy wdzięczni, jeśli wyrazisz swoje skromne zdanie. Our humble opinions jest w końcu "our". :)