Tytuł: “Zanim się
pojawiłeś” (“Me Before You”)
Data premiery: świat: świat:
2 czerwca 2016, Polska: 10 czerwca 2016
Gatunek: dramat, romans
Czas trwania: 1h 50min
Wytwórnia: Metro-Goldwyn-Meyer, New Line
Cinema, Warner Bros.
Reżyseria: Thea Sharroc
Scenariusz: Jojo Moyes
W rolach głównych:
Emilia Clarke, Sam Claflin, Matthew Lewis
Na podstawie książki
Jojo Moyes „Zanim się pojawiłeś” („Me Before You”)
Po tym, jak bez większej histerii skończyłam czytać
„Zanim się pojawiłeś”, miałam nadzieję, że film wzbudzi we mnie większe emocje,
zwłaszcza że spotkałam się z niejedną opinią, jakoby to ekranizacja była lepsza
niż pierwowzór. Rzutem na taśmę zarezerwowałam więc bilety na ostatni seans,
gdyż nie zamierzałam czekać, aż film pojawi się na DVD, a ja wszystko zapomnę.
Wielkie brawa za kostiumy Lou, które musiały być epickie! |
Do obsady nie mam żadnych zastrzeżeń. Emilia Clarke
to idealna Lou, cały czas promieniowała swoim optymizmem, była niezdarna i
roztrzepana lub troskliwa i delikatna w zależności od sytuacji, a szalone
stroje pasowały jej wyjątkowo. Sam Claflin przez ograniczone możliwości
ekspresji miał wyjątkowo utrudnione zadanie, ale wywiązał się z niego wzorowo.
Był dokładnie tym dupkowatym, snobistycznym i sarkastycznym Willem, którego
pokochałam w książce. Najtrudniej było mi oglądać Matthew Lewisa w roli niezbyt
pozytywnego bohatera, jakim był Patrick, ale drobne zmiany w fabule, które z
niewdzięcznego chłopaka Lou zrobiły lekko ześwirowanego i odrobinę komicznego
bohatera, sprawiły, że nawet go rozumiałam i jeszcze bardziej polubiłam.
W filmie zrobiono z Lou i Treeny nierozłączne, kochające się siostry, kiedy w książce nie do końca tak było... i było lepiej... |
Trochę mi szkoda, że fabuła książki nie była
przełożona za dokładnie. Szczególnie brakuje mi historii rodziny Clark,
zwłaszcza relacja między siostrami została mocno spłycona- dla mnie za mocno. Może
dlatego rola siostry w ekranizacji była znikoma i ludzie mogli mylnie odebrać
Clarków jako rodzinę z sielskim życiem, które z pewnością takie nie było. Determinacja Lou, a przez to zmiana jej priorytetów nie mogła wybrzmieć w pełni. Historię Willa też potraktowano po
macoszemu, przez co niektórzy kompletnie nie rozumieją, jak można było tak
skończyć tę historię i oceniają wszystko zbyt surowo. Całe życiowe zaplecze obu
bohaterów w powieści odgrywało bardzo ważną rolę w książce, dlatego film może
być odebrany jako niepełny, dziurawy,
wręcz kontrowersyjny bardziej, niż w rzeczywistości jest.
Oglądanie Matthew w roli Patricka sprawiało jednocześnie radość, jak i smutek... |
Muszę, muszę wspomnieć o muzyce, która jest
przepiękna, a pod koniec porusza nawet bardziej niż obrazy płynące na ekranie.
Gdy tylko usłyszałam „Thinking Out Loud” Eda Sheerana i zobaczyłam kręcących
się w kółko Willa i Lou, uśmiechnęłam się szeroko, a łezka się zakręciła w oku.
A końcowe sceny z Imagine Dragons i wspomnianym Sheeranem to totalny
majstersztyk. „Photograph” wydaje się
być pisana specjalnie pod film lub na odwrót, „Zanim się pojawiłeś” powstało
pod wpływem piosenki. Idealnie dobrana, aż szkoda, że nie wybrzmiała do końca.
To prawda: film poruszył mnie bardziej niż książka.
Częściej się śmiałam, częściej ocierałam łzy. Nie ryczałam jak najęta, ale z
sali wyszłam w niemałym szoku, choć starałam nie dać tego po sobie poznać.
Najpierw książka czy film? Tym razem nie mogę stwierdzić: po lekturze wiadomo,
czego się spodziewać po filmie, po obejrzeniu ekranizacji książką można się odrobinę
rozczarować, ale w samą historię wchodzimy o wile głębiej, co niewątpliwie jest
ogromną przewagą pierwowzoru. Jedno jest pewne: już po obejrzeniu zwiastuna nie
będziecie w stanie wyobrazić sobie inaczej głównych bohaterów, gdyż aktorzy
dobrani są idealnie. Niestety, będziecie też wiedzieli, jakiego końca się
spodziewać i zaskoczyć będą mogły tylko wydarzenia dziejące się wokoło głównego
zakończenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku!
Jeśli znalazłeś się aż tutaj, będziemy wdzięczni, jeśli wyrazisz swoje skromne zdanie. Our humble opinions jest w końcu "our". :)