Autorka: Jennifer Echols
Liczba stron: 295
Wydawca: Jaguar
Od
razu wiedziałam, jakiego typu jest ta książka, gdy dostałam ją razem z
„Odmieńcem”. Zginęła w cieniu tej drugiej, gdyż rzuciłam okiem praktycznie
tylko na opis z tyłu książki i zostawiłam ją sobie na później. Od tamtej pory
leżała na mojej półce i czekała na chwilę swojej świetności, więc gdy tylko
skończyłam czytać coś innego, w weekend zabrałam się za typową młodzieżówkę od
pani Echols.
„O
dziewczynie, która chciała zbyt wiele” opowiada historię siedemnastoletniej
Meg, która buntuje się przeciwko wszystkiemu i wszystkim. Robi na przekór
rodzicom, znajomym i całej reszcie, łącznie z sobą, byle tylko złamać wszystkie
zasady i pokazać, że nic nie trzyma jej w małym miasteczku, gdzie spędziła całe
życie. Pewnego razu posuwa się za daleko, łamie prawo i daje złapać się
policji. Za karę ma odbyć tygodniowy „szlaban”, patrolując nocą okolice z
policjantem, który ją złapał. Jest nim
dziewiętnastoletni John, zupełne przeciwieństwo dziewczyny: świetny uczeń,
który zrezygnował ze studiów i pogoni za karierą, by zostać w rodzinnym
miasteczku i chronić jego mieszkańców. Oboje wyśmiewają nawzajem swoje style
życia, doprowadzają się do szału, próbują odkryć tajemnice drugiego, nie
zdradzając swoich. Co się stanie, gdy oboje przekroczą swoje granice?
Chciałabym
powiedzieć same dobre rzeczy o tej książce, ale niestety nie mogę. Znacie już
moje zdanie o powieściach tego typu i niestety ta zasiliła grupę tych, które
raczej mnie nie zachwyciły, niestety. Mogłoby się wydawać, że nie jest tak źle,
bo lektura szła dość szybko. Niestety przypisałabym to po prostu chęci
poopalania się, nie tracąc jednak czasu na bezsensowne leżenie plackiem, a także rozmiarem książki, która do grubych nie należy. Raczej nie było to spowodowane
wciągającą historią. Fabuła jest przewidywalna, wydaje się być oparta na
schematach- po prostu ckliwa historyjka o zagubionej dziewczynie i dzielnym, prawym młodzieńcu, którzy powinni się nienawidzić, a zaczynają się w
sobie podkochiwać. Sceny w zamierzeniu brutalne i podnoszące napięcie wcale nie
spełniły zadania, te mające łapać za serce poruszały lekko lub wcale, a główna
bohaterka trochę mnie irytowała tym swoim wahaniem nastrojów, chęcią bycia
chłodną i niezależną oraz próbami na zmianę: uwodzenia policjanta lub zmieszania
go z błotem, a także swoimi wywodami na temat wiadomych spraw damsko-męskich, w
których wydaje się być obeznana jak nikt inny. Nic dziwnego, że książka jawnie
przeznaczona jest dla dziewcząt powyżej 15 lat i raczej bym się tego trzymała.
Do tego jej stosunek do rodziców, „chłopaka”, „przyjaciół”, władz, służb
cywilnych i całej reszty czyni ją jeszcze większym aspołecznym wyrzutkiem z
własnego wyboru, którego da się lubić jedynie za oryginalny kolor włosów. I-
znowu niestety- opinia ta nie zmieniła się diametralnie wraz z poznanymi szczegółami
jej życia i przyczynami, dlaczego stara się być obojętna. O wiele przyjemniejszy jest John, ale
jemu też do ideału trochę brakuje, zwłaszcza przez niektóre wybryki i równie
częste zmiany decyzji, co u Meg. Postaci drugoplanowych jest niewiele, a
pojawiają się tak rzadko, że nawet nie ma co powiedzieć o nich bardziej
konstruktywnego. W końcu historia opiera się na tej dwójce zamkniętych w jednym
radiowozie nastolatków na tydzień.
Czasem gubiłam się w tym wszystkim, bo część
zdań, a nawet całych scen według mnie znalazła się w danym momencie zupełnie
bez powodu, wszystko mieszała i utrudniała, a niektóre reakcje i dialogi
bohaterów w ogóle nie powinny mieć tam miejsca. Jakby autorka na siłę chciała
wcisnąć jakiś dramatyczny zwrot akcji lub komputer „zjadł” jej połowę
rozdziału. Nie wiem też, czy to wina przekładu, ale wielu zdań po prostu nie
można zrozumieć w kontekście osoby mówiącej- nigdy nie włożyłabym ich do ust
danemu bohaterowi, bo wszystko nie trzyma się żadnej logiki (może ktoś popełnił
błąd w tłumaczeniu, w co wątpię). Nie wspomnę już o sporej liczbie literówek i
podobnych nieścisłości, które najzwyklej na świecie utrudniają czytanie. A niektóre momenty są po
prostu wulgarne, a na tym punkcie jestem chyba wyjątkowo wyczulona.
Po
książkę z pewnością nie sięgnę ponownie w najbliższym czasie, choć oczywiście
mam zamiar przeczytać ją jeszcze raz kiedyś tam, w bliżej nieokreślonej
przyszłości. Jest to kolejna powieść o trudnym życiu amerykańskich nastolatków,
ich dramatycznej przeszłości i próbie zwrócenia na siebie uwagi, które polegają
na piciu, paleniu, chorych związkach i konflikcie z prawem. W porównaniu z inną
książką młodzieżową o niemal identycznej tematyce, o której mogliście już tutaj
przeczytać, „Dziewczyna, która chciał zbyt wiele” wypada jeszcze bardziej blado-
„Charlie” pozostaje tu niekwestionowanym numerem jeden. Dlatego mam nadzieję,
że panią Jennifer Echols stać na więcej, skoro uznawana jest za jedną z
najpopularniejszych autorek powieści młodzieżowych i że reszta jej dzieł jest
choć trochę lepsza. Niestety, tą książką nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia:
nie ma tu ani z czego się pośmiać, ani za bardzo wzruszyć, ani zadrżeć nad
losem bohaterów. Ale jeśli chcecie poczytać o dwóch nastolatkach z zupełnie
innych bajek, którzy muszą znosić siebie przez tydzień, miłosnych rozterkach
siedemnastoletniej „kryminalistki” i trudnych dzieciach z trudną przeszłością,
to powinno Wam podpasować. U mnie powieść ląduje w kategorii przeczytanych, a
satysfakcjonujących- raczej nie, czego bardzo żałuję, bo zapowiadało się o
wiele lepiej. Okazało się, ze jestem dziewczyną, która chciała zbyt wiele od tej książki.
Okazję do zapoznania się z "Dziewczyną, która chciała zbyt wiele" miałam dzięki serwisowi Kotek.pl, za co bardzo dziękuję.
A mi tam się bardzo podobała, jest jedną z moich ulubionych książek :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj znalazłam jedną dodatkową zaletę książki. Dzięki niej wiedziałam, kiedy zamordowano Juliusza Cezara i dzięki temu błysnęłam wiedzą na historii. XD
OdpowiedzUsuń