Dzisiejszy dzień jest przykładem tego, że czasami coś jest zaplanowane, a my dążymy do tego celu, nawet nie zdając sobie sprawy o jego istnieniu. Zacznijmy od tego, że wtorek zwykle na uczelni jest dniem bardzo ciężkim, a dziś akurat się złożyło, że miałam więcej okienek niż zajęć. Do tego jestem chora i trudno mi spędzić cały dzień smarkając i kichając na wszystkich dookoła. A poza tym, od piątku mam wolne, przed świętami wszystko załatwione, pozaliczane, a i lenistwo daje się we znaki o wiele bardziej. Dlatego postanowiłam zerwać się z plastyki, by zażyć w domu należytego odpoczynku. A tymczasem co znajduję? Kilka wpisów na Facebook’u o zwiastunie „Fantastycznych zwierząt”! Czyżby przeznaczenie?
Jako że jestem ogromną fanką „Harry’ego Pottera” i wewnątrz płaczę za każdym razem, gdy nie mogę spędzić całego życia na czytaniu i oglądaniu, chciałam obejrzeć trailer od razu, gdy w oczy rzucił mi się pierwszy link. Ale takie wydarzenie potrzebowało stosownej oprawy, a przede wszystkim w pełni skupionej uwagi. Dlatego odpaliłam filmik z (o zgrozo, jak mogłam?!) dwugodzinnym opóźnieniem. I od razu wiedziałam, że to najlepszy moment, by reaktywować moje „Refleksje na spontanie”.
Wystarczy
kilka fragmentów z książki, filmu, wywiadów czy czegokolwiek innego, żeby oczy
mi się spociły. Dlatego takimi rzeczami zajmuję się późno w nocy, gdy nikt mnie
nie nakryje, że ryczę przy „bajeczce dla dzieci”. Przy zwiastunie „Fantastycznych
zwierząt” nie płakałam. Być może trailer był zbyt krótki żeby wycisnąć łzy. Być
może Nowy Jork i Newt Skamander nie kojarzy mi się aż tak mocno z uniwersum „Harry’ego
Pottera”. Były za to ciarki. I to nie przez temperaturę, którą na pewno mam, bo
policzki aż mnie parzą. Przez cały dzień trochę drżałam, ale przy zwiastunie
ten chłód i chęć strząśnięcia się zdecydowanie wzrosła.
Serduszko drgnęło zwłaszcza przy
muzyce. Może jestem jakaś przewrażliwiona, ale dało się tam rozpoznać
inspirację „Hedwig’s Theme”. Jeśli to nie tylko wymysł mojej wyobraźni, bardzo
się cieszę, że soundtrack będzie nawiązywał do oryginalnych filmów.
Już pokochałam
Eddiego jako naszego głównego bohatera. Zresztą kocham go od czasu, gdy
pierwszy raz obejrzałam „Filary ziemi”. Nie mówiąc już o pierwszych newsach i
zdjęciach z „Fantastycznych zwierząt”, gdzie totalnie mnie kupił. Pierwsza
myśl: „Łiiiiii, Eddie!”- na takim poziomie mniej więcej plasowała się mój
poziom inteligencji i zasób słownictwa, gdy poznałam filmowego Newta.
„Fantastyczne
zwierzęta i jak je znaleźć” jako książka niestety nie są mi znane. Podobnie jak
„Quidditch przez wieki” i „Baśnie Barda Beedle’a” i ogromnie ubolewam nad tym,
że prawdopodobieństwo zdobycia tych książeczek na własność w moim przypadku
wynosi ułamek ułamka procenta. Jedno jest pewne, za punkt honoru ustalam sobie
zapoznanie się z tymi książkami przed premierą filmu. A na pewno pobiegnę w
pierwszych dniach do kina.
Na
lekturę mam czas, bo film wyjdzie w listopadzie. Dlaczego na wszystko, co
dobre, każą nam tak długo czekać? Najpierw bolesna wiadomość, o premierze
trzeciego tomu „Czasu żniw”, która też będzie w listopadzie (miejmy nadzieję,
że w Polsce również. Wydawnictwo SQN, liczymy na Was), a teraz to. Jedno jest
pewne: listopad 2016 szykuje się naprawdę spektakularny. I nawet jeśli film będzie miał mniej wspólnego z "Harrym Potterem" niż więcej, skaczę z radości, że będę mogłą wrócić do mojego ukochanego, magicznego świata.
Jeżeli o mnie chodzi to nie cieszy mnie fakt iz jest nagrywane coś takiego. Wole starego dobregp Pottera.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam:
kruczegniazdo94.blogspot.com
Rzeczywiście, jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju prequele, sequele i inne tego typu filmy, pojawia się u mnie pewien niepokój. Ale mam nadzieję, że "Fantastyczne zwierzęta" mnie nie zawiodą. Na pewno nie obrzydzą mi Harry'ego, najwyżej samego Scamandera będę wspominać z niesmakiem.
Usuń