Autorka: Sabine Both
Liczba stron: 179
Wydawca: Adamus
Książka w swojej banalności chyba nigdy mi się nie
znudzi. Na półce mam ją parę dobrych lat, sięgałam do niej kilkukrotnie i
zawsze mam o niej takie samo zdanie. I będzie zapewne tak jeszcze przez trochę,
choć ze swoich trzynastych lat wyrosłam już dosyć dawno. ;)
Trzynastoletnia Emma wydaje się mieć życie jak
marzenie. Ma kochającego ojca, najcudowniejszych dziadków na świecie, dwie
wierne przyjaciółki, a do tego chłopak, który się jej podoba, zaprasza ją na
kurs tańca, a to idealny moment, by zacząć ze sobą chodzić. Niestety sielski
obrazek ma jedną rysę: ojciec postanawia powtórnie się ożenić. I wszystko
byłoby dobrze, bo Irene jest świetną kobietą. Poza tym, że urodziła według Emmy
największego potwora na świecie, jakim jest trzynastoletnia Maya, która postawi
cały świat do góry nogami.
Typowa młodzieżówka. Myślę, że ma jednak tę zaletę,
która sprawia, że akurat ją czytało mi się lekko, łatwo i przyjemnie, a inne
niekoniecznie. Jej atut jest bardzo prosty: „Miłość dzielona na 2” ma tylko i
wyłącznie bawić, a nie sili się na żadne moralizatorstwa i dawanie rad
czytelniczkom co do trudów dojrzewania. Owszem, bohaterzy zmierzają się z nimi:
z pierwszymi miłościami, z wredną przyrodnią siostrą i niezrozumieniem wśród
kolegów i bliskich, ale nie jest to edukowanie na siłę. Nie mogę powiedzieć, że
książka mnie czegoś nauczyła, ale jestem jej wdzięczna za kilka chwil zwykłej
dobrej zabawy. Czyta się ją szybko nie tylko ze względu na niepozorne wymiary,
dużą czcionkę i marginesy i słownictwo, które w ogóle nie różni się od tego,
którego używamy. Do tego dodajmy dużo dialogów i raczej proste zdania
pojedyncze (a nawet i nie), sporo wykrzykników i naprawdę zwięzły język, a
przestaje być dziwne, że książkę da się pochłonąć w mniej niż jeden wieczór. I
nawet narracja w czasie teraźniejszym, która drażni mnie w większości
przypadków, dodaje tu uroku oraz niesamowitej lekkości i z każdym kolejnym
razem staje się bardziej zaletą niż wadą.
Za dużo treści tu nie znajdziecie, choć książka
oczywiście ma przekaz- bardzo jasny, więc nie trzeba się trudzić, by go
zrozumieć, ale jednak ma. Dla mnie to przede wszystkim dobra zabawa i lekki,
krótki przerywnik między czymś obszerniejszym lub ambitniejszym. Nie powiem, że
książka jest dobra, żeby się „odmóżdżyć” na chwilę, bo byłoby to raczej
brzydkie z mojej strony, a przecież nie chcę Was do niej zniechęcać. Ale na
pewno jest to dobry sposób na chwilę relaksu dla ciała i umysłu, na przykład w
jesienne wieczory po ośmiu godzinach w szkole. ;)
Nawet lubię takie młodzieżowe. Czytałam książkę Zakręcony świat pyskatej 2 części i spodobały mi się.
OdpowiedzUsuńświetna recenzja :) książka wydaje się byc ciekawa ale to raczej nie moj typ ;p
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział i nowe recenzje ;)
http://mybooksmylife.blog.pl/