Tak
mnie naszło, by podzielić się z Wami trailerem tego filmu, który, muszę
przyznać, wydaje się całkiem porządny, podobnie zresztą jak inne akcje kampanii
reklamowej.
„Catching
Fire” zainteresowałam się już po przeczytaniu całej sagi, być może nawet
wcześniej. Nie rozmyślałam jednak nad tym zbyt dużo, do czasu gdy światło
dzienne ujrzał teaser filmu. Jak dla mnie bardzo ciekawy, powiedziałabym nawet,
że pokazuje więcej, niż przyzwyczaiły nas inne tego typu zwiastuny. Już wtedy
film zapowiadał się bardzo ciekawie. Mogę nawet powiedzieć, ze o wiele
ciekawiej niż pierwsza część, która owszem była niezła, ale ogromnego wrażenia
na mnie nie zrobiła i musiałam rozłożyć sobie film na dwa wieczory. Jeśli
zwiastuny nie będą tradycyjnymi już (o zgrozo!) zlepkami najlepszych scen w
filmie, które niby mają zachęcić do pójścia do kina i gwarantować mnóstwo
efektów specjalnych, a później okazuje się, że oprócz tych dwóch minut
świetnych scen, film wlecze się jak flaki z olejem i okazuje się totalnym
gniotem, wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Później
zaczęły się plakaty promujące. Mimo że nie lubię klikać trzydziestu czy
czterdziestu stron, by zobaczyć kilka zdjęć nieopatrzonych żadnym sensownym
podpisem, bo jakiś serwis wymyślił sobie, że nie wiem… nabije sobie więcej
wejść i wkurzy przy okazji użytkowników, z ciekawością je obejrzałam i nawet aż
tak bardzo nie irytowało mnie długie ładowanie się strony. Myślę, że było
warto. Bardzo ciekawe, świetnie zrobione zdjęcia intrygujących bohaterów.
No i
na koniec oficjalny trailer, który miał premierę kilka dni temu na Comic-Con.
Jest jeszcze lepszy niż teaser. Powtórzę się: jeśli nie są to wszystkie
najlepsze sceny filmu, to będzie to naprawdę bardzo ciekawa i brawurowa
produkcja. Nie zdziwię się, jeśli lepsza od „Igrzysk śmierci”, choć byłby to
wyjątek od reguły: zwykle pierwsze części są najlepsze, nawet adaptacje. Nie
zapeszajmy jednak, tylko cierpliwie czekajmy do 22 listopada, gdy film zadebiutuje
na polskich ekranach.
Na
film wybiorę się z wielką chęcią, jeśli tylko będę miała okazję. Choćby z samej
ciekawości, jak będzie wyglądać historia opisana w książce, która w moim
prywatnym rankingu cały czas walczy o pierwsze miejsce jako najciekawszej części
serii z "Igrzyskami...". A jeśli nie w kinie, to poczekam trochę dłużej i obejrzę ją na DVD.
Prędzej czy później na pewno się zapoznam, o czym oczywiście dam Wam znać. Na
razie trzeba cieszyć się tym, co jest i trzymać nerwy na wodzy jeszcze przez
tych kilka miesięcy.
A
Wy? Czekacie z niecierpliwością na „Catching Fire”? Zapoznaliście się ze
zwiastunami? Jak Wam się podobają?
Też uważam,że pierwsza część była taka sobie i mam nadzieję,że druga będzie lepsza
OdpowiedzUsuńJa już jestem po seansie i muszę przyznać, że mi się podobało :) Nie wiem, jak film ma się do książki, ale myślę, że wyszedł dobrze.
OdpowiedzUsuń