Cykl: Trylogia Czasu
Autorka: Kerstin Gier
Wydawca: Egmont
Kiedy kilka miesięcy temu „szał” na Trylogię Czasu wzmógł się na tyle, że znowu było o niej słychać, uznałam- zupełnie nie wiem dlaczego- że to książki nie dla mnie. Bez większych poszukiwań i zbierania informacji pomyślałam, że e tam… jakieś stare, w dodatku napisane przez Niemkę, a nie jakąś Brytyjkę czy Amerykankę. W dodatku ten film (którego widziałam kadr czy dwa) też jakiś taki jakby starszy i nie za dobry. Nie żebym była uprzedzona do Niemiec czy książek, które mają swoje lata. Bardzo lubię język niemiecki, a i wielu moich ulubieńców książkowych i filmowych to rzeczy, które nie miały swojej premiery rok czy dwa lata temu. Po prostu coś sobie ubzdurałam. Ale w końcu spróbowałam i już po chwili czytania zaczęłam tłuc się w głowę, co mi odbiło, że tak myślałam.
Tytuł: Czerwień rubinu Liczba stron: 344 |
Jak
wcześniej pisałam, do lektury podchodziłam z ogromnym (i jak się okazało
nieuzasadnionym) dystansem. Nawet nie wiecie, jak się zdziwiłam, gdy tego
samego dnia wczesnym wieczorem spojrzałam na licznik na moim Kindle i
stwierdziłam z przerażeniem, że książka za chwilę ma się skończyć. Nie wiem,
kiedy powieść mi minęła, to było jak mrugnięcie okiem. Historia wciągnęła mnie
od pierwszych stron i gnała tak szybko, że nawet nie zauważyłam, że te trzysta
stron już minęło. Jest to jednocześnie minus powieści, jak i całej trylogii.
Wydaje mi się, że w „typowej” powieści młodzieżowo-fantastycznej akcja
„Czerwieni rubinu” byłaby dopiero początkiem, maksymalnie środkiem całej
książki. Historia pędzi na łeb na szyję, akcji jest tak dużo, a jednocześnie
tak mało. W dodatku zakończenie jest urwane dosłownie w samym środku, co
jeszcze bardziej konfunduje. „Błękit szafiru” zaczyna się w tym samym momencie,
podobnie jest w przypadku „Zieleni szmaragdu”. Czytając wszystkie części po
kolei bez przerwy, czułam się jakbym dalej była przy pierwszej. Trylogia Czasu
wręcz wymaga, żeby poszczególne tomy czytać jeden po drugim. W takim jednak
przypadku w oczy rażą te krótkie wyjaśnienia w drugiej i trzeciej części, które
mają pomóc odnaleźć się tym, którzy zrobili sobie przerwę w lekturze.
Powtarzanie tych samych faktów mi osobiście odrobinę przeszkadzało, dlatego
nieśmiało uważam, że albo zakończenia powinny być nieco uspokojone i ułożone,
albo Trylogia Czasu, lekko przeredagowana mogłaby być idealną powieścią
jednotomową. Co nie oznacza, że czytanie trzech części wspaniałej historii mnie
męczy i denerwuje. O nie!
Tytuł: Błękit szafiru Liczba stron: 364 |
Tytuł: Zieleń szmaragdu Liczba stron: 455 |
Trylogia Czasu porwała mnie do tego stopnia, że jestem już po lekturze dziewięciu innych
książek, a dalej nie mogę oderwać się od tamtej historii. Z pewnością „Czerwień
rubinu” i dalsze części siedzą w mojej głowie ze względu na wartką fabułę,
ciekawych bohaterów i genialny humor, ale też przez to, jak wyjątkową jest
teraz sama okazja wzięcia tych książek do ręki. Od momentu przeczytania
„Zieleni szmaragdu” systematycznie przeszukiwałam Internet, byleby tylko mieć tę
trylogię na własność, co jakimś cudem i zrządzeniem losu się udało, więc od kilku dni mam swoje egzemplarze nówki sztuki błyszczące dumnie na honorowej półce. Staram się zrozumieć wydawnictwo i powody, dla którego
Trylogia Czasu nie jest już wydawana. Jednak siedząc trochę w książkowej
społeczności, mimo wszystko nie mogę się nadziwić, że książki nie są już w regularnej sprzedaży. Ludzie szaleją na ich punkcie, ceny za używane egzemplarze
wywindowane są do cen nieosiągalnych dla przeciętnych odbiorców powieści tego
typu, a mimo wszystko nadal znajdują klientów. Sama seria wcale nie jest stara:
w momencie, gdy trylogia ujrzała światło dzienne, książki i serie, które wiodą
prym wśród wyników sprzedaży, albo były już wydane w całości, albo właśnie się kończyły,
a mimo to dalej można je dostać od ręki. Kolejne książki Kerstin Gier są
wydawane i również cieszą się sporą popularnością. Do tego oprawa graficzna przyciąga nie tylko okładkowe sroki. Niedawno miała miejsce premiera ostatniej części
adaptacji, mniej lub bardziej udanej, ale jednak (osobiście kocham pierwsze dwie części, zobaczymy, jak będzie z trzecią), która na
dniach będzie dostępna ( w „mniej lub bardziej legalnych” źródłach), a fani już
nie mogą się jej doczekać. Trylogia Czasu ma potencjał, jakiego nie miała
prawdopodobnie połowa książek, które w ostatnim czasie trafiły na listę
bestsellerów. „Czerwień rubinu”, „Błękit szafiru” i „Zieleń szmaragdu” są
skazane na sukces. Sama byłam w stanie kupić całą serię od ręki, a kto wie, ilu znajomym
poleciłabym ją całym sercem, a nawet sprawiła w prezencie. Dlatego apeluję:
NIECH KTOŚ SIĘ TYM ZAINTERESUJE! Polska jest gotowa na powrót Trylogii Czasu,
nie może się wręcz na to doczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku!
Jeśli znalazłeś się aż tutaj, będziemy wdzięczni, jeśli wyrazisz swoje skromne zdanie. Our humble opinions jest w końcu "our". :)